29 czerwca 2011

Nowości ;)

Wyprawa do sklepu jak zwykle skończyła się książkowo.
A miałam kupić buty!
  • Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon
  • Arsène Lupin, dżentelmen włamywacz - Maurice Leblanc
  • Arsène Lupin kontra Sherlock Holmes - Maurice Leblanc

Wszystkie trzy w wydaniu pocket, idealnym do damskiej torebki ;)
Seria o dżentelmenie włamywaczu chodziła za mną od dawna. Cieszę się więc, że w końcu dostałam ją w ręce. I żałuję równoczesnie, że nie skorzystałam z niskiej ceny i nie kupiłam wszystkich dostepnych tomów ;)

ps. Skończyłam też w końcu Jane Eyre. Kilka słów niebawem.

23 czerwca 2011

Koniec pieśni - Wojciech Zembaty

"Koniec pieśni" to debiutancka powieść Wojciecha Zembatego - autora, który do tej pory publikował opowiadania w czasopiśmie "Fantastyka". Z początku sądziłam, że głównym motywem będą tu eksploatowane już wielokrotnie legendy arturiańskie. Szybko jednak przekonałam się, że nie do końca tak jest - wątek ten został ujęty w zupełnie odmienny sposób. Co jest niewątpliwym plusem tej książki.
Artur, legendarny król jest schorowanym, gorzko rozczarowanym człowiekiem o pustym, zamglonym wzroku i umyśle zatrutym zdradą Ginewry. Swoich rycerzy wysłał w beznadziejną, szaloną misję w poszukiwaniu świętego Graala.  A osoby, które zostały w jego otoczeniu niekoniecznie życzą mu dobrze.
Król Artur staje jednak do bitwy pod Kamlann wraz z rycerzem Bedevirem - swoim byłym giermkiem - u boku.
I ginie. 
Nic już teraz nie powstrzyma Sasów przed zagładą Brytów. Niemal nic.
Bedevir, wędrując wraz z druidem Rhodrim przez ogarnięty wojną kraj, poszukuje jedynego ratunku dla swego ludu - Nosiciela.

Średniowieczna Anglia nie jest jedynym światem, w którym rozgrywa się akcja powieści. Dość nieoczekiwanie przenosimy się do współczesnej Warszawy.
Łukasz Klimkowski to z zawodu szkolny psycholog, z zamiłowania gracz. Niespełniony życiowo, tkwiący w trudnym małżeństwie i niesatysfakcjonującej pracy z początku nie chce się angażować w pomoc młodemu chłopakowi, Igiemu, który szuka u niego wsparcia.
Wkrótce jednak - chcąc nie chcąc - zostaje wplątany w dość przerażające wydarzenia.
Igi to chłopak niewątpliwie niepasujący do swoich czasów. Świat nie potrafi go zrozumieć, więc odpłaca mu złością. Jedyną bliską mu osobą jest Alina. To ona zmusza go, by szukał pomocy po tym, jak zaczynają go dręczyć koszmarne sny. Sny, z których wynosi fizyczne okaleczenia i... przedmioty.
Trudno w książce wskazać jednego głównego bohatera. Nie jest nim ani Igi, ani Łukasz, ani nawet Bedevir, ale to te trzy postacie zarysowane są najdokładniej. Pozostałe są - w mojej opinii - zaledwie naszkicowane. Szkoda, bo można wśród nich znaleźć bohaterów zasługujący na więcej uwagi - choćby Morrigan czy Rhodriego. Trudno byłoby doszukiwać się wyraźnego podziału na dobrych i złych. Każda z postaci posiada dobre i złe cechy (choć te złe są zdecydowanie mocniej podkreślane), każda może wzbudzać w nas zarówno negatywne (niechęć), jak i pozytywne uczucia.

Książka obfituje w rozmaite wątki, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Życie Łukasza, jego relacje z żoną i niespełnione marzenia, życie  Sasów i Brytów, wątek Igiego czy Bedevira. Ostatecznie jednak wszystkie zazębiają się wokół motywu naszyjnika - starożytnego artefaktu, w posiadaniu którego jest Nosiciel.
Szukając w internecie informacji o książce, natrafiłam na porównania naszyjnika do tolkienowskiego pierścienia. Owszem - można tak na to patrzeć. Ja jednak - skupiona na obfitości motywów i wątków - nie zwróciłam na to podobieństwo fabularne uwagi.

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia różnych bohaterów. Przejścia te często nie są w żaden sposób sygnalizowane, co utrudnia czytanie. Zdarzyło mi się zgubić. Z drugiej jednak strony daje nam to możliwość śledzenia historii w różnych ujęciach. Przekonania się, że często bohaterowie nie widzą całości, błądzą, ryzykują, dają się oszukać.
Generalnie narracja jest plusem tej książki - dynamiczne, barwne, opisy świata i zdarzeń - czasem bardzo brutalnych. Dobrze napisane monologi wewnętrzne bohaterów. Cały czas trzyma w napięciu. Szkoda tylko, że dopatrzyłam się kilku językowych wpadek. Wierzę jednak, że znalazły się one jedynie w egzemplarzu próbnym - recenzenckim.

Trudno mi wydać jednoznaczną ocenę tej książki.
Z jednej strony widzę w niej pewne niedociągnięcia, z drugiej uważam, że ma potencjał. 
Reasumując - jak na debiut jest bardzo dobrze.
Wierzę, że kolejna książka pana Zembatego będzie jeszcze lepsza.
Będę go z uwagą śledzić.

8 marca 2011

Święci Mendozy

Najnowsza książka Eduardo Mendozy składa się z trzech opowiadań, o których sam autor mówi, że „różnią się długością, stylem, a przede wszystkim celem jaki im przyświecał”. Napisane w różnych momentach życia autora, opublikowane zostały pod wspólnym tytułem „Trzy żywoty świętych”. Jednakże święci w ujęciu Mendozy nie przypominają tych, dobrze nam znanych z hagiografii, postaci świętych. To bardziej ludzie odsunięci na margines, nieprzystosowani lub wyklęci ze społeczeństwa, skupieni na pewnej idei.
Bohaterem pierwszego opowiadania - „Wieloryb” - jest biskup Fulgencio Putucás, który przybywa do Barcelony na Kongres Eucharystyczny. Tu zastaje go wiadomość o rewolucji w jego kraju. Nie ma dokąd wracać. Bez widoków na przyszłość, bez pieniędzy, tuła się po cudzych mieszkaniach i spada coraz niżej – na samo dno.
Drugie opowiadanie - „Finał Dubslava” - to historia młodego człowieka, Dubslava, który nie umie odnaleźć swojej ścieżki. Trafia, dziwnym zbiegiem zdarzeń do Afryki, gdzie obserwuje życie dzikiego ludu. Zostaje stamtąd niespodziewanie wyrwany – prosto na uroczystość wręczenia Nagrody Nobla. Odbiera ją w imieniu swojej, zmarłej niedawno, matki, wygłaszając mowę, która z pewnością zostanie zapamiętana.
Wątek trzeciego opowiadania - „Pomyłka” - to historia nauczycielki literatury w więzieniu. Kobieta, która nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie zainteresowany jej zajęciami odkrywa ze zdziwieniem w jednym z uczniów potencjał. Rozwija go więc podsuwając mu lektury. Czy kryminalista może stać się cenionym, poczytnym autorem?

To właśnie, trzecie opowiadanie, podobało mi się z całego zbioru najbardziej. Książkę czyta się dobrze, choć nie jest – w mojej opinii – łatwa. Znając wcześniej jedynie „Prawdę o sprawie Savolty” tego autora, spodziewałam się trochę czegoś innego. Nie jestem jednak zawiedziona. Mendoza pisze w genialny, iście wiruozerski sposób, pełen humoru i ironii. Zdecydowanie staje się jednym z moich ulubionych autorów.