23 czerwca 2011

Koniec pieśni - Wojciech Zembaty

"Koniec pieśni" to debiutancka powieść Wojciecha Zembatego - autora, który do tej pory publikował opowiadania w czasopiśmie "Fantastyka". Z początku sądziłam, że głównym motywem będą tu eksploatowane już wielokrotnie legendy arturiańskie. Szybko jednak przekonałam się, że nie do końca tak jest - wątek ten został ujęty w zupełnie odmienny sposób. Co jest niewątpliwym plusem tej książki.
Artur, legendarny król jest schorowanym, gorzko rozczarowanym człowiekiem o pustym, zamglonym wzroku i umyśle zatrutym zdradą Ginewry. Swoich rycerzy wysłał w beznadziejną, szaloną misję w poszukiwaniu świętego Graala.  A osoby, które zostały w jego otoczeniu niekoniecznie życzą mu dobrze.
Król Artur staje jednak do bitwy pod Kamlann wraz z rycerzem Bedevirem - swoim byłym giermkiem - u boku.
I ginie. 
Nic już teraz nie powstrzyma Sasów przed zagładą Brytów. Niemal nic.
Bedevir, wędrując wraz z druidem Rhodrim przez ogarnięty wojną kraj, poszukuje jedynego ratunku dla swego ludu - Nosiciela.

Średniowieczna Anglia nie jest jedynym światem, w którym rozgrywa się akcja powieści. Dość nieoczekiwanie przenosimy się do współczesnej Warszawy.
Łukasz Klimkowski to z zawodu szkolny psycholog, z zamiłowania gracz. Niespełniony życiowo, tkwiący w trudnym małżeństwie i niesatysfakcjonującej pracy z początku nie chce się angażować w pomoc młodemu chłopakowi, Igiemu, który szuka u niego wsparcia.
Wkrótce jednak - chcąc nie chcąc - zostaje wplątany w dość przerażające wydarzenia.
Igi to chłopak niewątpliwie niepasujący do swoich czasów. Świat nie potrafi go zrozumieć, więc odpłaca mu złością. Jedyną bliską mu osobą jest Alina. To ona zmusza go, by szukał pomocy po tym, jak zaczynają go dręczyć koszmarne sny. Sny, z których wynosi fizyczne okaleczenia i... przedmioty.
Trudno w książce wskazać jednego głównego bohatera. Nie jest nim ani Igi, ani Łukasz, ani nawet Bedevir, ale to te trzy postacie zarysowane są najdokładniej. Pozostałe są - w mojej opinii - zaledwie naszkicowane. Szkoda, bo można wśród nich znaleźć bohaterów zasługujący na więcej uwagi - choćby Morrigan czy Rhodriego. Trudno byłoby doszukiwać się wyraźnego podziału na dobrych i złych. Każda z postaci posiada dobre i złe cechy (choć te złe są zdecydowanie mocniej podkreślane), każda może wzbudzać w nas zarówno negatywne (niechęć), jak i pozytywne uczucia.

Książka obfituje w rozmaite wątki, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Życie Łukasza, jego relacje z żoną i niespełnione marzenia, życie  Sasów i Brytów, wątek Igiego czy Bedevira. Ostatecznie jednak wszystkie zazębiają się wokół motywu naszyjnika - starożytnego artefaktu, w posiadaniu którego jest Nosiciel.
Szukając w internecie informacji o książce, natrafiłam na porównania naszyjnika do tolkienowskiego pierścienia. Owszem - można tak na to patrzeć. Ja jednak - skupiona na obfitości motywów i wątków - nie zwróciłam na to podobieństwo fabularne uwagi.

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia różnych bohaterów. Przejścia te często nie są w żaden sposób sygnalizowane, co utrudnia czytanie. Zdarzyło mi się zgubić. Z drugiej jednak strony daje nam to możliwość śledzenia historii w różnych ujęciach. Przekonania się, że często bohaterowie nie widzą całości, błądzą, ryzykują, dają się oszukać.
Generalnie narracja jest plusem tej książki - dynamiczne, barwne, opisy świata i zdarzeń - czasem bardzo brutalnych. Dobrze napisane monologi wewnętrzne bohaterów. Cały czas trzyma w napięciu. Szkoda tylko, że dopatrzyłam się kilku językowych wpadek. Wierzę jednak, że znalazły się one jedynie w egzemplarzu próbnym - recenzenckim.

Trudno mi wydać jednoznaczną ocenę tej książki.
Z jednej strony widzę w niej pewne niedociągnięcia, z drugiej uważam, że ma potencjał. 
Reasumując - jak na debiut jest bardzo dobrze.
Wierzę, że kolejna książka pana Zembatego będzie jeszcze lepsza.
Będę go z uwagą śledzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz