29 marca 2009

Sztuka snucia opowieści

 Gawędziarz - Mario Vargas Llosa

"Gawędziarz" Vargasa Llosy to pozycja w moim mniemaniu odrobinę magiczna. To historia amazońskiego plemienia Macziguengów, wędrujących ludzi. Rozpoczęli swą wędrówkę, bo tak właśnie należy czynić. Ale żeby żyć wędrując musieli pozbyć się wszystkiego - domów, ziemi, zwierząt. Wzięli jedynie to, co niezbędne. Od tej chwili wędrują by służyć Słońcu i strzec się przed Kientibakorim. Książka przedstawia świat szamańskich praktyk, rytuałów i magii. Pełno w niej legend i opowieści.
To również historia Llosy o sobie samym. O studiach, badaniach lingwistycznych, wyprawach do amazońskiej dżungli. O przygotowywaniu programu "Wieża Babel" i przygodach z tym związanych. O niewygasłej miłości, ponownie wybuchającej płomieniem jaką jest pragnienie napisania historii o wędrownych opowiadaczach historii. Pragnienie przekonania się czy istnieją naprawdę.
Kim są ci, których istnienie Macziguengowie skrzętnie ukrywają? Ci "przekaziciele wieści codziennych podtrzymujący więzi plemienne rozproszonej społeczności. Gawędziarze.
To w końcu opowieść o Saulu Zarutasie, przyjacielu z lat studenckich, etnologu. Ten urodzony w żydowskiej rodzinie chłopak, ze znamieniem na twarzy szuka pośród Macziguengów swojej tożsamości. Wędrując i realizując swoją etnologiczna pasję powoli staje się jednym z nich.
Wszystkie te wątki przeplatają się, mieszają, współgrają ze sobą. I sama już nie wiem co w tej historii ma znamiona prawdy, a co jest tylko kolejną opowieścią.
Ale będę do niej wracać, żeby na chwilę jeszcze znaleźć się pośród amazońskiej dżungli, przyjrzeć zwyczajom, posłuchać opowieści. I za każdym razem uświadamiać sobie z żalem, że rozwój cywilizacji zmieniając naturalne środowisko, nieodwracalnie zmienia życie, tych którzy żyją tak blisko natury .

Żyjemy, wędrujemy. To jest szczęście, chyba.

8 marca 2009

Będę szedł i szedł, aż oswoję to wszystko

Zatopiona zima - James Hopkin


Mógłbyś się śmiać, gdybym ci powiedział, że miłość popchnęła go w tę podróż do miejsca nieznanego [...] Lecz jaka inna siła pcha nas przed siebie, dodaje naszym sercom odwagi, wprawia je w drżenie?
Wydawać by się mogło, że najważniejsza tu będzie miłość. Ona - Polka na naukowym stypendium w Anglii, on - rysownik i malarz.
Z każdym dniem, każdym słowem, każdym krokiem coraz bliżej im do siebie, rozumieją się wciąż lepiej i lepiej, dzielą dusze, słowa, ciała, długie spojrzenia, ubrania, nędzne posiłki i sfatygowane, zaczytane książki. Gdy Marta wraca do kraju, do męża , następuje okres wypełniony tęsknotą i listami. Joseph postanawia zostawić wszystko co zna i przyjechać za nią do Polski - by zobaczyć, że jedyne co go tu czeka to ukradkowe spojrzenia, zakłopotane uśmiechy i samotne wieczory.
Wyrusza w podróż.
Trafia do miejsca, w którym panuje zima tak mroźna, że zamarzają szpary między zębami. Miało to być miasto pełne folkloru i bajek, tymczasem pod dostatkiem tu przede wszystkim gołębi, żebraków i szarości. Tu oczekiwać będzie na decyzję, szkicując.
Historia Josepha przeplatana jest listami Marty - młodej intelektualistki, która wie, że jej życie jest gdzieś indziej. Ograniczona pewną rolą społeczną, której nie może przełamać ucieka w świat Europejek - kobiet undergroundu: Fanny Kapłan, Lyi de Putti, Edyty Stein. Każda z opisywanych przez nią kobiet przekroczyła jakąś granicę, Marty na to nie stać.
Dzięki dwutorowemu tokowi narracji czytelnik może poznać zarówno początek, jak i koniec tej historii. Ma szansę śledzić kroki bohaterów.
Dla wielbicieli Krakowa książka może być przewodnikiem po miejscach z klimatem: Prowincja, Kazimierz. Jest jednak również spojrzeniem obcokrajowca na Polskę. Pokazuje jak bardzo wyobcowany czuje się tu Joseph, będący przecież zwolennikiem tezy, że wszystkie narody to fikcje, wyimaginowane wspólnoty. Nie znając naszego języka, uczy się go głównie na ulicy i bardzo powoli. Europejski - krzyczy żarliwie, reagując na nazwanie go cudzoziemcem. Europejski - czyli nieobcy, na miejscu, swój.
Książka Jamesa Hopkina - Anglika, który mieszkał w Krakowie - to opowieść o samotności. Przypominającej strach, każącej nam zostawiać zapalone światło, bo ono potrafi czasem przepędzić to, z czym być może nie potrafi sobie poradzić życie. To również opowieść o przekraczaniu granic - językowych, kulturowych, mentalnych.
Warto poświęcić jej czas. I myśli.