Z ciekawością sięgnęłam po Świat finansjery - 36. książkę z serii Świat dysku. Stoi sobie teraz na półce razem z innymi - Terry Pratchett należy do tych autorów, których książki lubię nie tylko czytać, ale i posiadać.
Historia oparta jest na pewnej powtarzalności. Szubienica, anioł, propozycja nie-do-odrzucenia - te motywy znamy również z Piekła pocztowego. Jednakże już na samym początku czytelnik dostaje pstryczka w nos, a dalej jest jeszcze ciekawiej. W pełen humoru, lecz również refleksji sposób, ukazuje Pratchett zasady funkcjonowania banków, kredytów i lokat. Nowatorskie pomysły wprowadzane w życie przez Moista von Lipwinga (tu: banknoty, w PP - znaczki) potrafią nieźle namieszać.
Dobrym pomysłem w mojej opinii było wprowadzenie do kanonu postaci - wciąż wspaniałych, ale trochę oklepanych - Moista von Lipwinga. Przestępcy, człowieka sprytnego, artysty oszustwa, który słowami potrafi zaczarować tłumy.
Jeśli dodamy do tego lekki język, nietypowe wydarzenia, intrygę, romans, dym z papierosów panny Dearheart i mieszkańców Ankh-Morpork mieszanka staje się wybuchowa. Świat finansjery zdecydowanie mieści się dla mnie w pierwszej dziesiątce książek Pratchetta.
Z niecierpliowścią będę czekać na Raising Taxes. Ankh-Morpork i podatki! To dopiero mieszanka.